Twórcownia - samozwańcze miejsce ponadcodziennej aktywności dorosłych ( dzieckiem podszytych) na granicach sztuki i kultury od arteterapii po rysunek studyjny. Twórcujemy nie tylko za pomocą pędzla i ołówka, ale i pióra literackiego przy herbacie Sentymentalną troską otaczamy zanikającą kulturę Silesia Superior, Małą Ojczyznę na granicy „cesarstw”. Twórcownia – miejsce magiczne przekraczające granice czasu, przestrzeni, pamięci i myślenia – bezpieczne i otwarte dla outsiderów i disability

wtorek, 8 lipca 2008

Alfred Kubin Po tamtej stronie. Demony i nocne zjawy. "Sztuka to wentyl bezpieczeństwa"

Sztuka to wentyl bezpieczeństwa. Alfred Kubin
ALFRED KUBIN RYSUNKI
Alfred Kubin, znakomity austriacki rysownik i malarz,
Wnętrze
"Delirium, zaczajone pewnie już we mnie od dawna, ujawniło się w ataku, którego główne stadium, przeplatane częstymi konwulsjami, pozostało mi nikłe i niewyraźne w pamięci. Przywidziało mi się, że jestem księciem Burbońskim, rezydującym na wyspie Borneo, co zaćmiło zupełnie świadomość mego rzeczywistego życia [...] w tym czasie wiele rysowałem i przenosiłem na papier upiorne pomysły i karykatury, odpowiadające tak dobrze memu żałosnemu nastrojowi [...] wszedłem do variéte, w poszukiwaniu obojętnego, hałaśliwego otoczenia, by rozładować wewnętrzny ucisk, który stawał się coraz silniejszy. I tam zdarzyło się mi się coś bardzo dziwnego psychicznie, a dla mnie decydujące, co do dziś niezupełnie pojmuję, chociaż wiele nad tym rozmyślałem. Kiedy mianowicie zaczęła grać niewielka orkiestra, ujrzałem z nagła całe otoczenie jaśniej a ostrzej, jakby w innym świetle. Na twarzach obecnych dookoła dostrzegłem znienacka zaskakującą zwierzoczłowieczość. Wszystkie dźwięki stały się osobliwie obce, wyzwolone ze swej przyczyny. Brzmiało mi to niczym jakaś szydercza, stękająca, dudniąca ogólna mowa, której nie rozumiałem, lecz która zdawała się mieć najwyraźniej jakiś całkiem widmowy, wewnętrzny sens. Posmutniałem, chociaż przenikała mnie jakaś szczególna błogość [...] I wtem lawiną runęły na mnie wizje czarno-białych rysunków — niepodobna opisać, jakie tysięczne bogactwo podsuwała mi wyobraźnia. Spiesznie opuściłem teatrzyk, bo muzyka i światła przeszkadzały mi teraz, i zacząłem błądzić bez celu po ciemnych ulicach, nieustannie przy tym pokonywany, wręcz smagany przez tajemną siłę, która wyczarowywała w moim umyśle dziwaczne zwierzęta, domy, pejzaże, groteskowe i straszne sytuacje. Czułem się w moim zaklętym świecie nieopisanie dobrze i podniośle, a kiedy już padałem ze zmęczenia, wszedłem do małej herbaciarni. I tutaj wszystko było zupełnie niezwykłe. Od razu przy wejściu wydało mi się, że kelnerki są to lalki woskowe, poruszane Bóg wie jakim mechanizmem, oraz że nielicznych gości (którzy jednak w moich oczach wyglądali wręcz na cienie) zaskoczyłem na szatańskich machinacjach. Całe tło zdawało się makietą, która miała jedynie ukryć właściwą tajemnicę — zapewne jakąś słabo oświetloną, podobną do stajni, krwawą jaskinię. Co mogłem utrwalić z tych wyobrażeń, zmieniających się z oszałamiającą lekkością, podczas gdy ja zachowywałem się najzupełniej biernie — to wyrysowałem kilkoma upamiętniającymi kreskami do notesu. Jeszcze w drodze do domu trwało to moje poruszenie wewnętrzne. Augustenstrasse zdawała mi się samorzutnie kurczyć, a dookoła miasta olbrzymim koliskiem powyrastały góry. [...] Podobne upojenia, jak owo wyżej opisane, zdarzały mi się jeszcze nieraz" (Alfred Kubin, Demony i nocne zjawy. Autobiografia).
"[...] wyraźnie zauważyłem, że spoglądam na cały świat otaczający nowymi oczami i że ożywa we mnie blask wewnętrzny. Pełen pośpiechu i tęsknoty przybyłem do domu. Gdy chciałem potem rysować, absolutnie mi to nie szło. Nie byłem w stanie narysować powiązanych rozsądnych kresek. Przestraszony stałem przed tym fenomenem, bo — muszę to powtórzyć — byłem wewnętrznie całkowicie wypełniony pragnieniem roboty. Aby więc coś robić i jakoś się wyładować, zacząłem sam wymyślać i notować dziwaczną opowieść. I oto napłynęły pomysły w nadmiarze, dniem i nocą napędzając mnie do pracy, tak, że już po dwunastu tygodniach moja powieść fantastyczna była ukończona". "Po tamtej stronie stanowi punkt zwrotny rozwoju duchowego i napomyka o tym skrycie i jawnie w wielu miejscach. Pisząc ją nabrałem dojrzałego rozeznania, iż nie tylko w dziwacznych, wzniosłych i komicznych momentach istnienia leżą najwyższe wartości, ale że to, co przykre, obojętne i powszednio-podrzędne, zawiera te same tajemnice. To, że pisałem zamiast rysować, leżało w naturze rzeczy, sposób pozbycia się szybciej napierających myśli był stosowniejszy, niż byłoby to możliwe inaczej".
... Tak więc znacznie ważniejszy niż owe „malarskie" konkluzje wydaje się fakt, że Kubin pisał swą powieść znajdując się w stanie głębokiej depresji, której przyczyną była śmierć ojca i poważna choroba żony. Miałby w takim razie rację — szczególnie w tym kontekście — „antypsychiatra" Thomas S. Szasz utrzymujący, że „Psychologia nie istnieje; istnieje tylko biografia i autobiografia"? Myśl warta zapewne zastanowienia. A zatem, cóż, pisanie jako autoterapia? W rzeczy samej, jako że biorąc pod uwagę ów dramatyczny moment biografii Kubina, nie sposób nie zauważyć, iż mamy tu do czynienia — jak celnie ujął to Wilhelm Lehmann — „z atakiem bytu", który zagraża integralności człowieka, „na co artysta odpowiada atakiem języka".
Alfred Kubin Po tamtej stronie, tłum. Anna M. Linke, Czytelnik, Warszawa 1980.
Alfred Kubin Demony i nocne zjawy. Autobiografia w: Alfred Kubin Po tamtej stronie.
Walter Hilsbecher Tragizm, absurd i paradoks, tłum. Sławomir Blaut, PIW, Warszawa 1972.
Roland Jaccard Szaleństwo, tłum. Stanisław Cichowicz, Siedmioróg, Wrocław 1993.
Michel Trévoz Sztuka i szaleństwo, w: Roland Jaccard Szaleństwo.
Ewa Maria Mazur Demony Alfreda Kubina w: Literatura na Świecie, nr 10(102) 1979.
http://www.racjonalista.pl/kk.php/s,4205/k,2   ALFRED KUBIN RYSUNKI
TWÓRCOWNIA= miejsce do realizacji marzeń osób zagrożonych wykluczeniem społecznym
przestrzeń otwarta, kiedy jest ciepło i nie pada staramy się w środy spotkać w plenerze;

Brak komentarzy: